sobota, 31 października 2015

Księga I section XXI

MARA
Moja głowa... Ból przenikał każdą cząstkę mojego ciała. Samo zgięcie palców sprawiało mi wielką trudność. Nie mogłam ruszyć w ogóle szyją. Otwierałam powoli oczy. Połowa obrazu była zamazana i niewyraźna, a druga czarna. W dodatku nic nie słyszałam. Kiedy tylko próbowałam się skupić, ból w głowie narastał. W ustach miałam Sahare.
Po kilku minutach wzrok mi się wyostrzył, znaczy jego część... Prawym okiem widziałam tylko ciemność. Nade mną znajdowała się malutka żaróweczka. Nie dawała zbyt wiele światła, ale i tak dużo widziałam. Również ze wzrokiem, powracał mi słuch. Do moich uszu docierały, jakieś stłumione głosy. Nie potrafiłam wychwycić co mówią. Wytężyłam słuch najbardziej, jak mogłam.
- Drugi tydzień już minął, a ona wciąż leży. Skąd masz pewność, że... – powiedział, jakiś mężczyzna.
- Przestań! Ona na pewno żyje. Słyszysz, jak bije jej serce? – a teraz drugi.
- No właśnie nie słyszę od kilku dni. Kaim przestań sobie wmawiać, że wciąż je słyszysz. – już, gdzieś słyszałam ten głos…
- Seriel ona nie może umrzeć! – zdenerwował się drugi mężczyzna.
- Seriel... - udało mi się ledwie powiedzieć.
Nagle nade mną pojawił się niebiesko włosy. Miał czarne oczy i wielkie wory pod oczami. Przyłożył mi dłoń do policzka i powiedział:
- Wiedziałem. – powiedział Zabójca.
Za nim pojawił się Seriel. Wyglądał, tak samo odkąd ostatnio go widziałam.
- Miałeś racje. Jednak połączyła was jakaś więź. – powiedział wilk.
- Co? - spytałam z wielkim trudem.
- Ciii. - uciszył mnie Zabójca. - Pij.
Przystawił mi do ust, jakiś worek. Było na nim napisane "Grupa AB Rh+". Krew. Tak długo jej nie piłam, że zapomniałam, jaki ma smak. Wysunęłam kły, które bez najmniejszego wysiłku przedziurawiły plastik. Zimna, ale wciąż przepyszna ciesz zalała moje gardło. Na ugaszenie mojego pragnienia poszło około piętnastu litrów krwi. Nie wiem, gdzie tyle zmieściłam, ale czułam się, jak nowo narodzona.
Seriel zdjął mi kołnierz ortopedyczny z szyi i razem z Zabójcą pomogli mi usiąść. Wciąż nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Pokój był dość obszerny. Była w nim wielka lodówka, przeznaczona prawdopodobnie na krew; szafa, półka z książkami, dwa krzesła i łóżko, na którym siedziałam oraz dwie pary drzwi. Nie było tu nawet okna. Zapach krwi unosił się w powietrzu i ledwo, co się powstrzymywałam od powiększenia tego pokoju... Miałam tyle energii, jak nigdy dotąd. Jednak wciąż nie widziałam na jedno oko. Chciałam je dotknąć, ale gdzieś w duchu wiedziałam, że nic tam nie ma.
- Uspokój się, bo inaczej zacznę żałować, że się wybudziłaś. - zażartował Zabójca.
- Sam mogłeś już dawno mnie uśpić mieczem. - odpowiedziałam ponuro. – Tak w ogóle to co tu robisz? – syknęłam.
- Kiedy indziej sobie porozmawiacie. – powiedział Seriel. -Musimy wracać do Welfix. – zwrócił się do Zabójcy. - I tak już "szukam" cię zbyt długo...
- Seriel wiem, że martwisz się o Trinę, ale spokojnie znam mojego... Króla. Jeśli umówił się z tobą na wymianę, to odda ci ją całą i zdrową.
- Kim jest Trina? - przerwałam im.
- To moje słońce w dzień i gwiazdy w nocy. Mój ciepły wiatr w zimne dni i zimne krople deszczu w upał. Mój motylek co lekko...
- To jego narzeczona. - podsumował krótko Zabójca.
- Dzięki stary, jesteś super kumplem. - powiedział sarkastycznie wilk.
- Wiem. – odparł z uśmiechem.
- Opowiecie mi co się stało, bo ostatnie co pamiętam to blask ostrza. – poprosiłam.
- Kiedy upadłaś, Seriel pod postacią wilkora rzucił się na Auximilistów. Zaczęli strzelać do niego., więc ruszyłem mu na pomoc. Dawno nie zabiliśmy tyle aniołów, co? – spytał Seriela.
- Nasz rekord to cała wioska, pamiętasz?
- Jak mógłbym zapomnieć? – zaczął się śmiać Kaim.
- Dobra, dobra. Później sobie powspominacie, co dalej?
- Nie ruszałaś się. Myśleliśmy, że nie żyjesz. Miałaś zakrwawioną całą twarz, szyje i włosy. Zabrałem cię tutaj i próbowałem zatamować krwotok. W tym samym czasie Seriel opróżniał spiżarnie i magazyn szpitala. Kiedy skończyliśmy cię opatrywać, musiałem zająć się tym psem, bo dał się postrzelić! – krzyknął oskarżycielko Kaim.
- Lepsza kula w moim ramieniu, niż w twojej głowie!
- Odbiłbym ten pocisk!
- Spokój! - krzyknęłam. - Zamiast mieć pretensje, może byś mu podziękował?
- Dziękuję. – powiedział drwiąco Kaim i się ukłonił.
- Ładniej, bo następnym razem pozwolę im cię postrzelić.
Kaim rzucił się na Seriela i zaczęli się szarpać. Okładali się pięściami i kopali nawzajem. Najdziwniejsze było to, że to ich cieszyło. Śmiali się bez przerwy.
- Przestańcie! – wrzasnęłam.
- To tylko zabawa... a poza tym oboje jesteśmy demonami, jak tylko coś sobie złamiemy to po tygodniu się zrośnie.
- Wiecie niezbyt często miałam styczność z demonami, może kiedyś się przyzwyczaję, że są istoty tak twarde, jak ja. – zaśmiała się.
- Maro, fajnie się gada i w ogóle, ale musimy iść na polowanie. Kaim, jak widzisz, nie jadł od momentu, kiedy cię tu przyniósł. Tylko on wie, jak wielki jest żar w jego gardle.
- Nie wychodź, okej? – poprosił Kaim.
- Czemu? – spytałam.
- Zniknęłaś na dwa tygodnie, policja i Auxilimisci szukają cię. Drzwi po lewej prowadzą do łazienki. – pokazał palcem, dokładnie, o które drzwi mu chodziło. - W lodówce zostały chyba dwa opakowania krwi, a czyste ubrania znajdziesz w szafie. Chciałem ściągnąć z ciebie te, ale Seriel stwierdził, że bez twojej zgody nie mogę cię rozbierać. – powiedział z szelmowskim uśmieszkiem.
- Dzięki. - zwróciłam się do Seriela.
Zaraz po tym, jak chłopaki wyszli postanowiłam się ogarnąć. W szafie były moje ubrania. Ciekawe co jeszcze wynieśli mi z domu. Na półce niżej leżały moje katany. Zabrałam podkoszulek i rurki jeansowe. Gotowa ruszyłam do łazienki. Wisiał w niej już biały szlafrok w nietoperze. Ubrania położyłam na koszu na pranie i wzięłam prysznic. Wyprałam ręcznie bieliznę w umywalce. Cała woda, która była w nią wsiąknięta została przeze mnie wyparowana. Przebrałam się w czyste i suche rzeczy. Zostały jeszcze włosy. Rozczesałam je palcami i czekałam, aż same wyschną. Nie trwało to zbyt długo, ponieważ wysoka temperatura mojego ciała przyśpieszała to. Umyłam również zęby. Razem z pastą wypluwałam również kawałki plastikowego opakowania po krwi.
Podczas mycia na twarzy wyczułam opatrunek. Nie chciałam go jednak wtedy ściągać, wolałam poczekać, aż znajdę się przed lustrem, tak jak teraz. Prawą stronę buzi stanowił jeden, wielki plaster. Powoli zaczęłam go odzierać. Bolało, ale było warto. Widziałam obydwoma oczyma. Jednak nóż anioła zostawił po sobie ślad. Od połowy policzka przez prawe oko do połowy czoła biegła czerwona, wąska blizna. Próbowałam ją wyleczyć, lecz było za późno. Walnęłam pięściami o umywalkę, która z trzaskiem padła na podłogę. Wyciekającą wodę z urwanej rury zamroziłam, żeby nie zalała mieszkania. Nie czułam się oszpecona, ale fakt, że zostawili mi "pamiątkę" po sobie denerwował mnie, jak nigdy. 
Chłopaki kazali mi zostać. Ale nie mogę tak siedzieć i nie mścić się na Auximilistach! Ta krew nie dość, że mnie pobudziła to jeszcze podniosła mi poziom agresji. Chce więcej... Zabrałam katany i wybiegłam z mieszkania.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli to przeczytałaś/przeczytałeś pozostaw komentarz, bardzo mnie to motywuje. :)
Ten rozdział dedykuje Rebel P. oraz Jane Wolf, które wytrwale czytają i komentują moje opowiadanie, za co jestem im ogromnie wdzięczna <3 Chciałabym również podziękować za ponad 2000 wyświetleń! :3

4 komentarze:

  1. Dzięki wielkie!
    Oczywiście, zmiana z Team Kiba na Team Kaim!
    Kocham tego drania! <3
    Szczerze, Mare, nie przemyślała swojego pomysłu.... Ale na pewno, któryś z ciach ją uratuje :)
    Czekam na next i weny ;)
    P.S. Zapraszam na nowe opowiadanie do mnie ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam zepsuć Team Kiba, sory :/ Ale mam zamiar połączyć Mare z kimś innym ;)

      Usuń
  2. O dziękuję :)
    Chyba Mara będzie miała swojego wybranka :)
    Eheheh...ja tylko o tym... :)
    Rozdział świetny i mam nadzieje,że Marze nic się nie stanie...
    I życze potoku weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nic nie wiadomo czy wybranek ;p Znając Mare to napewno coś się stanie hahah

      Usuń