sobota, 31 października 2015

Księga I section XXI

MARA
Moja głowa... Ból przenikał każdą cząstkę mojego ciała. Samo zgięcie palców sprawiało mi wielką trudność. Nie mogłam ruszyć w ogóle szyją. Otwierałam powoli oczy. Połowa obrazu była zamazana i niewyraźna, a druga czarna. W dodatku nic nie słyszałam. Kiedy tylko próbowałam się skupić, ból w głowie narastał. W ustach miałam Sahare.
Po kilku minutach wzrok mi się wyostrzył, znaczy jego część... Prawym okiem widziałam tylko ciemność. Nade mną znajdowała się malutka żaróweczka. Nie dawała zbyt wiele światła, ale i tak dużo widziałam. Również ze wzrokiem, powracał mi słuch. Do moich uszu docierały, jakieś stłumione głosy. Nie potrafiłam wychwycić co mówią. Wytężyłam słuch najbardziej, jak mogłam.
- Drugi tydzień już minął, a ona wciąż leży. Skąd masz pewność, że... – powiedział, jakiś mężczyzna.
- Przestań! Ona na pewno żyje. Słyszysz, jak bije jej serce? – a teraz drugi.
- No właśnie nie słyszę od kilku dni. Kaim przestań sobie wmawiać, że wciąż je słyszysz. – już, gdzieś słyszałam ten głos…
- Seriel ona nie może umrzeć! – zdenerwował się drugi mężczyzna.
- Seriel... - udało mi się ledwie powiedzieć.
Nagle nade mną pojawił się niebiesko włosy. Miał czarne oczy i wielkie wory pod oczami. Przyłożył mi dłoń do policzka i powiedział:
- Wiedziałem. – powiedział Zabójca.
Za nim pojawił się Seriel. Wyglądał, tak samo odkąd ostatnio go widziałam.
- Miałeś racje. Jednak połączyła was jakaś więź. – powiedział wilk.
- Co? - spytałam z wielkim trudem.
- Ciii. - uciszył mnie Zabójca. - Pij.
Przystawił mi do ust, jakiś worek. Było na nim napisane "Grupa AB Rh+". Krew. Tak długo jej nie piłam, że zapomniałam, jaki ma smak. Wysunęłam kły, które bez najmniejszego wysiłku przedziurawiły plastik. Zimna, ale wciąż przepyszna ciesz zalała moje gardło. Na ugaszenie mojego pragnienia poszło około piętnastu litrów krwi. Nie wiem, gdzie tyle zmieściłam, ale czułam się, jak nowo narodzona.
Seriel zdjął mi kołnierz ortopedyczny z szyi i razem z Zabójcą pomogli mi usiąść. Wciąż nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Pokój był dość obszerny. Była w nim wielka lodówka, przeznaczona prawdopodobnie na krew; szafa, półka z książkami, dwa krzesła i łóżko, na którym siedziałam oraz dwie pary drzwi. Nie było tu nawet okna. Zapach krwi unosił się w powietrzu i ledwo, co się powstrzymywałam od powiększenia tego pokoju... Miałam tyle energii, jak nigdy dotąd. Jednak wciąż nie widziałam na jedno oko. Chciałam je dotknąć, ale gdzieś w duchu wiedziałam, że nic tam nie ma.
- Uspokój się, bo inaczej zacznę żałować, że się wybudziłaś. - zażartował Zabójca.
- Sam mogłeś już dawno mnie uśpić mieczem. - odpowiedziałam ponuro. – Tak w ogóle to co tu robisz? – syknęłam.
- Kiedy indziej sobie porozmawiacie. – powiedział Seriel. -Musimy wracać do Welfix. – zwrócił się do Zabójcy. - I tak już "szukam" cię zbyt długo...
- Seriel wiem, że martwisz się o Trinę, ale spokojnie znam mojego... Króla. Jeśli umówił się z tobą na wymianę, to odda ci ją całą i zdrową.
- Kim jest Trina? - przerwałam im.
- To moje słońce w dzień i gwiazdy w nocy. Mój ciepły wiatr w zimne dni i zimne krople deszczu w upał. Mój motylek co lekko...
- To jego narzeczona. - podsumował krótko Zabójca.
- Dzięki stary, jesteś super kumplem. - powiedział sarkastycznie wilk.
- Wiem. – odparł z uśmiechem.
- Opowiecie mi co się stało, bo ostatnie co pamiętam to blask ostrza. – poprosiłam.
- Kiedy upadłaś, Seriel pod postacią wilkora rzucił się na Auximilistów. Zaczęli strzelać do niego., więc ruszyłem mu na pomoc. Dawno nie zabiliśmy tyle aniołów, co? – spytał Seriela.
- Nasz rekord to cała wioska, pamiętasz?
- Jak mógłbym zapomnieć? – zaczął się śmiać Kaim.
- Dobra, dobra. Później sobie powspominacie, co dalej?
- Nie ruszałaś się. Myśleliśmy, że nie żyjesz. Miałaś zakrwawioną całą twarz, szyje i włosy. Zabrałem cię tutaj i próbowałem zatamować krwotok. W tym samym czasie Seriel opróżniał spiżarnie i magazyn szpitala. Kiedy skończyliśmy cię opatrywać, musiałem zająć się tym psem, bo dał się postrzelić! – krzyknął oskarżycielko Kaim.
- Lepsza kula w moim ramieniu, niż w twojej głowie!
- Odbiłbym ten pocisk!
- Spokój! - krzyknęłam. - Zamiast mieć pretensje, może byś mu podziękował?
- Dziękuję. – powiedział drwiąco Kaim i się ukłonił.
- Ładniej, bo następnym razem pozwolę im cię postrzelić.
Kaim rzucił się na Seriela i zaczęli się szarpać. Okładali się pięściami i kopali nawzajem. Najdziwniejsze było to, że to ich cieszyło. Śmiali się bez przerwy.
- Przestańcie! – wrzasnęłam.
- To tylko zabawa... a poza tym oboje jesteśmy demonami, jak tylko coś sobie złamiemy to po tygodniu się zrośnie.
- Wiecie niezbyt często miałam styczność z demonami, może kiedyś się przyzwyczaję, że są istoty tak twarde, jak ja. – zaśmiała się.
- Maro, fajnie się gada i w ogóle, ale musimy iść na polowanie. Kaim, jak widzisz, nie jadł od momentu, kiedy cię tu przyniósł. Tylko on wie, jak wielki jest żar w jego gardle.
- Nie wychodź, okej? – poprosił Kaim.
- Czemu? – spytałam.
- Zniknęłaś na dwa tygodnie, policja i Auxilimisci szukają cię. Drzwi po lewej prowadzą do łazienki. – pokazał palcem, dokładnie, o które drzwi mu chodziło. - W lodówce zostały chyba dwa opakowania krwi, a czyste ubrania znajdziesz w szafie. Chciałem ściągnąć z ciebie te, ale Seriel stwierdził, że bez twojej zgody nie mogę cię rozbierać. – powiedział z szelmowskim uśmieszkiem.
- Dzięki. - zwróciłam się do Seriela.
Zaraz po tym, jak chłopaki wyszli postanowiłam się ogarnąć. W szafie były moje ubrania. Ciekawe co jeszcze wynieśli mi z domu. Na półce niżej leżały moje katany. Zabrałam podkoszulek i rurki jeansowe. Gotowa ruszyłam do łazienki. Wisiał w niej już biały szlafrok w nietoperze. Ubrania położyłam na koszu na pranie i wzięłam prysznic. Wyprałam ręcznie bieliznę w umywalce. Cała woda, która była w nią wsiąknięta została przeze mnie wyparowana. Przebrałam się w czyste i suche rzeczy. Zostały jeszcze włosy. Rozczesałam je palcami i czekałam, aż same wyschną. Nie trwało to zbyt długo, ponieważ wysoka temperatura mojego ciała przyśpieszała to. Umyłam również zęby. Razem z pastą wypluwałam również kawałki plastikowego opakowania po krwi.
Podczas mycia na twarzy wyczułam opatrunek. Nie chciałam go jednak wtedy ściągać, wolałam poczekać, aż znajdę się przed lustrem, tak jak teraz. Prawą stronę buzi stanowił jeden, wielki plaster. Powoli zaczęłam go odzierać. Bolało, ale było warto. Widziałam obydwoma oczyma. Jednak nóż anioła zostawił po sobie ślad. Od połowy policzka przez prawe oko do połowy czoła biegła czerwona, wąska blizna. Próbowałam ją wyleczyć, lecz było za późno. Walnęłam pięściami o umywalkę, która z trzaskiem padła na podłogę. Wyciekającą wodę z urwanej rury zamroziłam, żeby nie zalała mieszkania. Nie czułam się oszpecona, ale fakt, że zostawili mi "pamiątkę" po sobie denerwował mnie, jak nigdy. 
Chłopaki kazali mi zostać. Ale nie mogę tak siedzieć i nie mścić się na Auximilistach! Ta krew nie dość, że mnie pobudziła to jeszcze podniosła mi poziom agresji. Chce więcej... Zabrałam katany i wybiegłam z mieszkania.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli to przeczytałaś/przeczytałeś pozostaw komentarz, bardzo mnie to motywuje. :)
Ten rozdział dedykuje Rebel P. oraz Jane Wolf, które wytrwale czytają i komentują moje opowiadanie, za co jestem im ogromnie wdzięczna <3 Chciałabym również podziękować za ponad 2000 wyświetleń! :3

niedziela, 25 października 2015

Księga I section XX

MARA
Od kilkunastu minut kombinuje, jakby tu wyjąć kule. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to rozcięcie nogi, ale wystarczająco dużo straciłam już krwi i energii. Przyłożyłam dłoń do rany i delikatnie zaczęłam masować. Ukoiło to ból. Jak oni to robią w szpitalu? Przecież muszą mieć jakiś sposób.
Za oknem szalała burza. Krople deszczu uderzały w szybę w moim pokoju. Błyskawice co kilka sekund rozjaśniały czarne niebo. Grzmoty dudniły mi w uszach, co jeszcze trudniej pozwalało mi się skupić. Wzięłam głęboki wdech i… W powietrzu unosił się zapach mokrego, psiego futra. O framugę drzwi opierał się przemoczony chłopak. Miał białe włosy do ramion, z których kapały krople deszczu. Był dość wysoki, umięśniony i przystojny. I te szczenięce, błękitne oczy... Takie same, jak u Kiby. Jednak najdziwniejszy był jego strój. Miał na sobie ciemnozieloną kamizelkę wierzchnią, która z przodu była krótsza, a z tyłu sięgała mu do połowy uda. Pod nią miał białą bluzkę z piki. Spodnie miał czarne, długie, obcisłe i zapinane na trzy guziki przy kostce. Wyglądał, jakby urwał się z filmu historycznego.
Ból w nodze odwrócił moją uwagę od przybysza. Syknęłam z bólu i wciąż masowałam łydkę. Białowłosy wciąż mi się przyglądał. Denerwowało mnie to, że miał nade mną przewagę, dostał się do mojego domu i go nawet nie usłyszałam, a przede wszystkim to, że się perfidnie patrzył.
- Kim jesteś i czego chcesz? - spytałam z wściekłością w głosie.
Nieznajomy szeroko się uśmiechnął. Podszedł bliżej i usiadł obok.
- Nazywam się Seriel. Po zapachu powinnaś zgadnąć kim jestem. – powiedział.
- Śmierdzisz mokrym psem. Jesteś jakimś osiemnastowiecznym hyclem? – spytałam z ironią.
- Wydawałaś się bardziej bystrzejszą dziewczyną. Przyglądnij mi się.
Odwróciłam wzrok i znów skupiłam się na ranie. Ból się nasilał z każdą sekundą. Czułam zimno stali w moich mięśniach.   Nie miałam czasu na jakieś zgadywanki. A poza tym wszędzie rozpoznałabym te oczy. Fabian miał racje, że wilkory to fałszywe zwierzęta. Kiba... Znaczy Seriel cały czas mnie oszukiwał. Mógł od razu mi powiedzieć, kim jest. Ukrywał przede mną swoją tożsamość, podczas gdy znał mój sekret.
- Naprawdę myślisz, że jestem taka głupia? Dlaczego teraz? Dlaczego nie powiedziałeś mi kim jesteś?! - mówiłam to z taką wściekłością, że ręce zaczęły mi się trząść.
- Maro... Chciałem ci powiedzieć, ale wtedy ten cholerny anioł przylazł! – tłumaczył się.
- To czemu nie powiedziałeś mi od razu? Na przykład wtedy, jak ja ci powiedziałam o mnie!
- Ty zdajesz sobie sprawę ile jest kobiet-demonów na świecie? Jedna. Jesteś, sory za określenie, ale wybrykiem natury. Władcy Podziemia nigdy nie stworzyli kogoś takiego, jak ty. A wiesz czemu? Bo nie potrafią. Próbowali przemienić kobietę z ugryzienia, ale za każdym razem umierały.
- Lunas podejrzewa, że jestem Wybrańcem…
- Lunas to jedna z najmądrzejszych osób, jakie znam, więc również twierdze, tak jak on. Innego wytłumaczenia nie ma.
- Długo masz zamiar tu jeszcze być? - spytałem lekko poirytowana.
Westchnął głęboko i dodał:
- Wyciągnąć ci to? - wskazał głową na moją nogę.
Ból narastał, a ja traciłam czucie w nodze. Seriel był moją jedyną nadzieją. Zabrałam zakrwawioną dłoń z nogi i powiedziałam:
- Tak.
Seriel przysunął się bliżej mojej nogi. Chwycił ją jedną ręka na kostkę, a drugą pod kolanem. Nagle bił się w moją łydkę. Wrzasnęłam z bólu i już chciałam przywalić tej pijawce, kiedy wyjął zęby z mojego ciała. Z ust wystawały mu zakrwawione kły, a oczy zmieniły barwę na czerwoną. Odwrócił głowę w moją stronę i szeroko się uśmiechnął. W zębach trzymał nabój. Wypluł go na podłogę. Wstał i wyszedł. Po sekundzie wrócił ze szklanką wody.
- Już sobie chyba poradzisz.
- Ty... jesteś demonem! – wykrzyknęłam z entuzjazmem.
- Bystra jesteś.
Ruchem ręki skierowałam wodę na ranę. Przyłożyłam tam dłoń i rozbłysło niebieskie światło. Mięśnie powoli się regenerowały i scalały. Po kilku minutach na mojej łydce nie było śladu po postrzału.
*****************************************************************************************
Kiedy tylko przekroczyłam szkolną bramkę, zauważyłam Zabójcę. Z wiekiem uśmiechem mi się przyglądał i opierał o miecz.
- To dziś masz zamiar mnie zabić?
- Jak wyleczyłaś nogę? - odpowiedział pytaniem.
- Nie odpowiedziałeś mi.
- A ty mi.
- Już sama mam ochotę cię udusić.
Szeroko wyszczerzył zęby i przystawił mi miecz do gardła. Szybkim ruchem otworzyłam katany i uderzyłam o jego broń. Cofnął go do tyłu, a ja odskoczyłam. Lewą rękę przyłożył do guzika i rozpiął pelerynę, która opadła na szkolne boisko. Znów się zaczął szczerzyć.
Ma za dużo ubrania na sobie...
On za dużo sobie wyobraża. Rzuciłam się na niego. Odparł mój atak i sam zaczął atakować. Ciął na wysokości mojego obojczyka. Odciął mi mieczem rękawy bluzy. A więc w ten sposób chce mnie rozebrać. W sumie ma trochę racje, bo nie wygodnie mi w tym. Odsunęłam się od niego i zaczęłam drzeć spodnie. Zdjęłam również pociętą bluzę. Teraz miałam na sobie podkoszulek i krótkie spodenki.
Co chwila było słychać dźwięk obijanego metalu o siebie. W pewnym momencie Zabójca przestał atakować. Odbierał tylko moje ataki. Myślał, że się zmęczę i późnej zabicie mnie będzie prostsze. Głupi. Dzięki moim nadludzkim zdolnością mogłam zadawać mu kilka ciosów na sekundę. Tak się rozkręciłam, że z katan było widać tylko szare smugi. Zabójca był bardzo tym zszokowany. Odskoczył do tyłu.
- Oni chyba nie wiedzieli, kogo dać mi do zabicia. Kim ty jesteś? - zapytał.
- Jestem największym złem, jakie chodziło po tej ziemi. - po tych słowach znów zaatakowałam.
Nasze miecze się skrzyżowały. Napieraliśmy na siebie nawzajem. Był silniejszy i nogi zaczęły się pode mną uginać.
Nagle nad nami pojawił się helikopter. Na około nas pojawiły się liny, z których zjeżdżali ubrani na czarno ludzie. Każdy z nich skierował pistolet w moją stronę. Zabójca odszedł ode mnie kilka kroków i podszedł do jednego z Leonadów.
- Kasa. - powiedział cicho.
Leonada wyjął z kieszeni zawiniątek pieniędzy. Po otrzymaniu zapłaty, poszedł po swoją pelerynę. Stanął jeszcze przy bramce.
Fajnie się z tobą walczyło. - powiedział w myślach i już go nie było.
Napastnicy odebrali mi katany i zakuli w kajdanki. Mogłam przerwać je w każdej chwili, ale nie chciałam zostać rozstrzelona przez siedmiu mężczyzn. Nagle jeden podszedł do mnie z nożem. Zaczął rozsuwać swój kombinezon. Na jego piersi znajdowała się wielka, niebieska róża. Auximiliści...
- Za Teodora i Fabiana! - krzyknął.
Zamachnął się nożem. Odwróciłam głowę bokiem, chroniąc gardło. Ostrze zostawiło krwawy ślad od połowy mojego policzka do prawej brwi. Przewróciłam się na boisko.
- Mogliśmy od razu ją zabić, a nie wynajmować tego amatora. - powiedział...
------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli to przeczytałaś/przeczytałeś pozostaw komentarz, bardzo mnie to motywuje. :)
Zastanawiam się jeszcze nad zakończeniem, ale mam nadzieję, że pojawi się, jak najszybciej ;)

czwartek, 22 października 2015

LBA #4

Bardzo dziękuję za nominacje Mroczna_Niezgodna :3 
blog: http://lena-and-daniel-story.blogspot.com

Pytania:
1. Twoja ulubiona lektura z podstawówki/gimnazjum/ponadgimnazjalnej?
Nie mam żadnej ulubionej lektury szkolnej :/ Nie przypadły mi do gustu. Pewnie dlatego, że nie cierpię książek historycznych, dramatów i przygodowych. Znaczy przygodowe lubię, jeśli są w niej elementy fantastyki lub jest naprawdę ciekawa.
2. Jaką książkę najczęściej wspominasz? Uzasadnij.
Najczęściej wspominam Percy'iego Jackson'a. Bardzo spodobała mi się ta książka, a szczególnie to że w teraźniejszość zostały wplecione mity. 
3. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka, przy której piszesz? 
Uwielbiam pisać przy Hunter - Labirynt Fauna (https://www.youtube.com/watch?v=ZVx08aBE7Lc) lub Hunter - Trumian Show (https://www.youtube.com/watch?v=zBxKKhcjAcg). Jest oczywiście jeszcze wiele innych piosenek, ale zbyt dużo pisania ;p
4. Twój ulubiony serial to... Uzasadnij.
Idealne pytanie :D Ubóstwiam Grę o tron za wciągającą fabułę, grę aktorów, charakteryzacje postaci i efekty specjalne. Z takich bardziej życiowych seriali to uwielbiam Współczesną rodzinę za poczucie humoru i również grę aktorską. 
5. Od jakich autorów czerpiesz inspirację?
Od: George'a R.R. Martina, Stephanie Meyer, Andrzeja Sapkowskiego i Dana Browna.
Nikogo nie nominuję ^^

niedziela, 18 października 2015

LBA #3

Dziękuję za nominacje Jane Wolf i gorąco pozdrawiam :* 
jej blog: http://wolfnatureblog.blogspot.com (wbijajcie, bo warto)

Te same pytania są w LBA#2, więc tu już nie będę odpowiadać ;)
Ale z chęcią nominuję kilka osób i zadam im pytanka :3

Nominuję: 
http://pattystoriespatty.blogspot.com
http://swiat-klaudi.blogspot.com
http://lena-and-daniel-story.blogspot.com
http://czernnocy.blogspot.com
http://ostatnia-dynastia.blogspot.com

Pytania:
1. Wolisz wieś czy miasto? Uzasadnij.
2. Jaki masz styl?
3. O czy marzysz?
4. Co byś chciała dostać na urodziny?
5. Kim chcesz zostać w przyszłości?
6. Jaki jest Twój ulubiony kolor i dlaczego?
7. Co sądzisz o piecingu i tatuażach?

Powodzenia! 
Już nie mogę doczekać się waszych odpowiedzi :3


środa, 14 października 2015

Tajemniczy wilk

Ponieważ tajemniczy wilk, nazwany przez główną bohaterkę Kiba został wybrany waszym ulubionym bohaterem, postanowiłam napisać wam coś o nim :)

Seriel urodził się w Welfix i tam się wychował. Jego matka była piękną anielicą z dobrej kupieckiej rodziny. Miała piękne, jasnoniebieskie oczy i krótkie blond włosy. Zaś jego ojciec... Potężny demon o mocy kontrowania umysłów. Miał białe włosy do ramion, nigdy ich nie związywał. Był również jednym z przywódców ugrupowania przeciwko aniołom. 
W wieku dziesięciu lat Seriel doznał ogromnej tragedii. Jego dom rodzinny został zaatakowany przez Leonadów. Jego matkę zabili na miejscu, a ojca ubezwładnili. Założyli mu tiarę z paralizatorem. Za każdym razem, kiedy próbował posłużyć się swoją mocą, prąd przechodził przez całe jego ciało. Mały demon w tym czasie siedział schowany pod panelami podłogi. Nie wychodził stamtąd przez kolejne dwa dni. Kiedy swoją matkę, coś w nim pękło. Poczuł taką wściekłość, jak nigdy dotąd. Przysiągł sobie, że zabije każdego Leonade, jakiego napotka na swojej drodze. 
W wieku dwustu lat miał już na swoim koncie kilka aniołów o białych skrzydłach w srebrnej zbroi. Pewnego dnia spotkał  Kaim'a. Również był demonem i byli w tym samym wieku. Obydwoje dużo przeżyli, pomimo młodego wieku. Zżyli się ze sobą, jak bracia. 
Ich sielanka skończyła się, kiedy trzy lata później odział Leonadów przyszedł po Kaim'a. Po latach poszukiwań w końcu odnaleźli przyszłego następce tronu Welfix. Seriel czuł się zdradzony i oszukany, ale z powodu wielkiej przyjaźni poszedł z nim. Zrobili z niego sługę księcia. Kaim starał się by nie czuł się, jak poddany. Jednak to było bardzo trudne, ponieważ za każdym razem, kiedy Seriel robił sobie "wolne" był bity lub wtrącany do lochu na kilka dni. Jednak znosił to dziele i w końcu zrozumiał, że taki jest jego los. 
Pewnego dnia do księcia przybyła piękna, rudowłosa Trina. Miała zostać partnerką Kaim'a, lecz jej serce ujął młody, białowłosy sługa. Spotykali się potajemnie i spędzili ze sobą całe noce. Seriel źle czuł się z tym, że zdradził przyjaciela, ale zawsze w takich chwilach przypominał sobie, że on też go zranił. 
Romans Triny i Seriela trwał długo. Ale musiał nadejść ten dzień. Ślub. Kaim wyżalał się przyjacielowi, że nie kocha rudowłosej i nie chce tego wszystkiego. Nie chce miłości z przymusu. Seriel czuł się, jakby dostał najwspanialszy prezent pod choinkę. Opowiedział wszystko księciu. Wtedy obmyślili plan ucieczki i że będzie tak, jak kiedyś. Jak wtedy, gdy byli mali. 
Mieli jednak wielkiego pecha. Byli podsłuchiwani przez Kareta - wielkiego sługę króla. Nie minęła nawet godzina, gdy Seriel wylądował na stryczku, a Trina miała zostać nową mamą Kaim'a. Książę nie mógł na to patrzeć i dał znak przyjacielowi, żeby zaczął. 
Człowiek, który dopiero co miał zostać powieszony, zamienił się w wielką, białą bestie. Rzucał się i zabijał każdego, kto stanął mu na drodze. W tym samym czasie rozpętała się burza. Demon w czarnej pelerynie kierował pioruny na Leonadów z łukami. Nagle do akcji wkroczyli Wyklęci - ugrupowanie przeciwko aniołom. Walka była zaciekła. Król wraz z częścią wojska uciekli do innego zamku, a ten został przejęty. 
Kiedy Seriel i Kaim mieli po dwadzieścia jeden lat ich drogi się rozeszły. Kaim poszedł poznawać ten drugi, nieznany świat, a jego przyjaciel ożenił się z ukochaną i zamieszkali w wielkim i pięknym zamku. Jednak ta historia nie ma wesołego zakończenia. 
Król Leodegar postanowił odszukać syna, ponieważ potrzebował wsparcia. Nie chciał jednak wysyłać wojsk do tamtego świata, bo potrzebował ich tutaj. Wystarczy, że ludzie szukają mu tam sprzymierzeńców. Przypomniał sobie o pewnym słudze. Rozkazał wojskom odszukać go i przyprowadzić. 
Leonadzi stracili trzydziestu sześciu ludzi, ale w końcu zdołali przyprowadzić białego wilka przed tron króla. Seriel była cały w sznurach, łańcucha i kagańcu. Leo zaproponował mu przyprowadzenie syna do zamku, w zamian za życie ukochanej. Przyprowadzili, wtedy Trine. Była posiniaczona i ledwo kontaktowała. Seriel przemienił się w człowieka i zapytał ze łzami w oczach:
- Co jej zrobiliście?!
- Oj, nie chciał byś wiedzieć. - odparł król. - Zapytam jeszcze raz: Przyprowadzisz do mnie syna?
- Tak - odpowiedziała pełen wściekłości Seriel. - Ale Trina ma być traktowana, jak królowa!
Król skinął głową i szeroko się uśmiechnął. Dał znak ręką, żeby odwiązali demona. Kiedy tylko Seriel był wolny wybiegł z zamku i pobiegł do wielkiej jaskini, której drugi koniec prowadził do drugiego świata. Resztę historii już chyba znacie. 
------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli to przeczytałaś/przeczytałeś pozostaw komentarz, bardzo mnie to motywuje. :)
Spodobała wam się historia Seriela? Jak chcecie więcej historii o wybranych postaciach to piszcie ;)


Księga I section XIX

MARA
Stał tam i się patrzył tymi martwymi oczami. Usta miał wykrzywione w uśmiechu. Blond włosy były ścięte nierówno przy głowie. Nad uchem miał rozcięcie, z którego sączyła się krew. Ręce bezwładnie zwisały wzdłuż ciała. Było na nich pełno zadrapań. Miał na sobie tylko spodenki. Jego niegdyś piękna i umięśniona klata piersiowa była cała posiniaczona, a wystające żebra nie dodawały jej uroku. Podeszłam bliżej okna i łzy zaczęły lać mi się ciurkiem. Przyłożyłam dłoń do szyby, jakby to miało mnie do niego przybliżyć. Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Zrobiłam to samo i wydusiłam z siebie:
- Lu... Lunas co się stało?
Spuścił głowę w dół. Nie wiem czemu, ale chwycił się za nią i zaczął krzyczeć. Nie był to krzyk strachu, raczej bólu. Wtedy wokół niego zajaśniały światła. Elf stał pośrodku wielkiej, okrągłej sali. Ręce i nogi miał spętane łańcuchami. Ściany pomieszczenia były szklane. Nie byłam już w swoim pokoju. Stałam i bezradnie patrzyłam, jak anioły maltretują Lunasa dźwiękami torturowanych zwierząt. Zaczęłam walić pięściami w szkło. Ale nic to nie dawało. Nagle po drugiej stronie zauważyłam postacie w białych fartuchach. Pobiegłam do nich na drugą stronę sali. W powietrzu unosił się zapach wanilii. Anioły. Wysunęłam miecze. Zabije was wszystkich! Kiedy rzuciłam się na nich, ostrza nawet ich nie drasnęły. Oni mnie nie widzieli... Podeszłam do jednego z aniołów i go "dotknęłam". Ręka przeszła przez jego ciało. Jestem niewidzialna...
W końcu jeden z nich wyłączył wrzaski zwierząt. Lunas jednak wciąż zatykał uszy i cały się trząsł. Biedny... Byłam zła na siebie, że nie mogę mu teraz pomóc. Waliłam i kopałam tą cholerną szybę, ale to nadal nic nie dawało. Padłam na kolana i krzyknęłam na całe pomieszczenie. Anioły w jednej chwili upadły na ziemie i zatkały uszy. Szklana powłoka oddzielająca elfa od nas pękła z wielkim zgrzytem. Lunas w tym samym czasie oprzytomniał i zaczął się rozglądać dookoła. W jego myślach wyczytałam:
Mara? To Ty?!
Tak. Lunas co się stało? - podbiegłam do elfa. - Jestem tu, tuż obok.
Jeden z moich współwięźniów dał mi jakąś kulkę, dzięki której mogę kogoś wezwać. Nie sądziłem, że to zadziała, ale jednak!
Lunas mów co się stało?!
Maro przepraszam, że cię tak pozostawiłem...
To jest nie ważne teraz.
Potrzebuję cię w Welfix
Jak mam się tam dość?
Musisz...
Nie dokończył, ponieważ jeden z aniołów przez łańcuchy przepuścił prąd i elf zemdlał, przerywając tym samym nasze połączenie.
Zerwałam się z łóżka, jak poparzona. Spojrzałam na okno. Ciemność.
W szkole siedziałam cała podenerwowana. Próbowałam wymyślić, jak dostać się do Welfix. Może jakieś magiczne drzewo? Albo tajne przejście... Tylko gdzie go szukać? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Zaraz, zaraz... Kiba! On by mi pokazał. Muszę go tylko znaleźć.
- Proszę pani muszę wyjść! - powiedziałam do nauczycielki od geografii.
- Do łazienki? - spytała.
- Nie.
Szybko wstałam z ławki i szłam w kierunki drzwi.
- Gdzie ty się wybierasz?!
- Nie twój interes! - burknęłam.
Już miałam nacisnąć klamkę, kiedy drzwi się otworzyły. Stał w nich mężczyzna w kasku, kamizelce kuloodpornej i z karabinem w ręku. Przy pasie zwisały mu dwie kabury z pistoletami, nóż i paralizator.
- Panienka gdzie się wybiera? - spytał szyderczo.
Zanim zdążył wycelować we mnie broń, szybko pobiegłam do okna. Lekcje mam na trzecim piętrze, jednak mi to nie przeszkodziło. Z rozbiegu padłam w szybę, roztrzaskując ją na milion kawałków. Wylądowałam idealnie na stopach. Kilka kawałków szkła wbiło mi się w prawe przedramię. Spojrzałam do góry. W oknie zobaczyłam tylko wystającą lufę i szybko wskoczyłam do sali na parterze przez okno. Za mną rozległy się trzy szczały. Miny nauczycielki od chemii i uczniów klasy 1c były bezcenne.
- Ja tak tylko na chwilkę. - rzuciłam na szybko i wybiegłam z klasy.
Na korytarzu było słychać szybkie kroki Leonady. Pobiegłam w przeciwnym kierunku. Schowałam się za ścianą i patrzyłam, jak napastnik wpada do sali. Nagle na całą szkołę rozległ się jego krzyk złości. Po wyjściu z sali chwycił na krótkofalówkę. Chciał wezwać posiłki... Muszę szybko coś wymyślić. Wyskoczyłam za swojej kryjówki i krzyknęłam:
- Tu jestem ślepoto!
Schował urządzenie i zaczął biec w moją stronę. Gdzie by tu uciec? Obróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni, zbiegłam po schodach i wybiegłam ze szkoły. Biegłam ile sił w nogach. Jeszcze kilka metrów do bramki. Nagle powietrze przeciął huk strzału. Pocisk trafił mnie w sam środek łydki. Padłam na ziemie i chwyciłam się za nogę. Krzyknęłam na cały głos. Nie mogłam wyleczyć tej rany, bo kula byłą w środku.
Nad moją głową znalazła się lufa od karabinu. Spojrzałam na napastnika. Pomimo grubej, czarnej szyby przy kasku widziałam jego oczy. Były zimne i pełne gniewu. Położył palec na spuście. A więc umrę od kulki w łeb. Niezbyt oryginalnie.
Nagle pełno krwi trysnęło mi na twarz. Przetarłam ręką oczy. Napastnik miał brzuch przeszyty na wylot mieczem. Życie w jednej chwili uleciało z niego. Znowu uciekłam śmierci.
- Stary, to jest mój cel, ok? - spytał retorycznie Zabójca.
Wyciągnął miecz i odrzucił zwłoki na bok. Spojrzał na mnie spod tej swojej niebieskiej czupryny i obdarzył szerokim uśmiechem.
- Nie wierzę, że dałaś się postrzelić. - zaśmiał się.
- Ja też. - odparłam lekko zszokowana.
Całkowicie zapomniałam o bólu w nodze. Koleś, który ma mnie zabić, gada sobie ze mną swobodnie. Jakby zapomniał o swoim zleceniu. Ale jeszcze dziwniejsze było to co zrobił potem. Podał mi rękę i pomógł wstać. Podprowadził mnie do najbliższego drzewa i usadowił mnie pod nim. Chwycił za swoją pelerynę i urwał z niej długi kawałek, którym obwiązywał mi ranę.
- Czemu to robisz? - spytałam z lekkim niepokojem.
- Zabicie kogoś rannego lub słabszego to tchórzostwo. Sztuką jest zabić kogoś równego sobie.
- Wow, zabójca z zasadami. - powiedziałam sarkastycznie.
- Dla ciebie mogę zrobić wyjątek. - zacisnął mocnej kawałek materiału na mojej ranie i zawiązał.
- Dzięki za opiekę.
Podniosłam się niezgrabnie z ziemi i stanęłam wyprostowana. Chciałam coś powiedzieć, ale gdy tylko otworzyłam usta, on się odezwał:
- Jak wyzdrowiejesz to przyjdę.
- To do jutra. - powiedziałam i ruszyłam w stronę szkoły.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli to przeczytałaś/przeczytałeś pozostaw komentarz, bardzo mnie to motywuje. :)
Niezbyt podoba mi się ten rozdział i krótki trochę, ale może wam się spodoba ;p