czwartek, 6 sierpnia 2015

Księga I section XI

MARA
Po tygodniu wróciłam do szkoły. Nie wiedziałam, jak ludzie zareagują na moją nagłą zmianę. Dlatego, żeby ukryć, jak najwięcej ciała założyłam na siebie trampki, jeansy rurki, czarny podkoszulek i bluzę z kapturem. Oczywiście wszystko czarne, w innych kolorach już nie chodziłam. Włosy związałam w koński ogon i zarzuciłam na plecy. Telefon schowałam do kieszeni w spodniach na wypadek, jakby tata coś chciał. Do drugiej wsadziłam słuchawki i pieniądze na jedzenie. Na rękę założyłam bransoletkę od Fabiana. A co do pierścionków od Lunasa... Wielokrotnie próbowałam je zdjąć, ale bez skutecznie. Przykleiły się chyba czy coś. I tak o to ruszyłam do szkoły.
Już przy drzwiach wejściowych złapała mnie ta natrętna starucha. Faj, która teraz sięgała mi ledwie do ramion, złapała mnie za rękę i zaczęła mówić coś pod nosem. Momentalnie przestałam jej słuchać, ale byłam ciekawa, co takiego ważnego chce mi przekazać. Kiedy w końcu dotarłyśmy do jej kantorka, usadowiła mnie na sofie. Usiadła obok, spojrzała mi głęboko w oczy i spytała:
- Jak radzisz sobie z tym wszystkim? Jak coś to ja...
- Jeśli zaoferujesz mi pomoc, to licz się z tym, że potrzebna ci będzie karetka! - przerwałam jej.
- Od kiedy my jesteśmy na "Ty"? - w jej głosie dało się wyczuć poirytowanie.
- A od kiedy jesteś moim Aniołem Stróżem?! - krzyknęłam.
Sprzątaczka zrobiła nagle obrażoną minę, założyła ręce na piersi i wyszła. Bez szczelny bachor, pomyślała. W takich chwilach ludzie powinni żałować, że mnie znają. Szybkim ruchem chwyciłam sprzątaczkę za szyje, przycisnęłam do ściany i podniosłam do samego sufitu. Uśmiechnęłam się szeroko obnażając kły i powiedziałam:
- Przestroga na przyszłość, uważaj na to co o kim mówisz.
Faj otworzyła szeroko oczy i zaczęła coś bełkotać. Chwyciła moją dłoń i wbiła paznokcie, tak mocno, że po moich palcach polała się krew. Puściłam ją. Miałam cztery maleńkie dziury w dłoni, z których nie przestawała się lać krew. Porwałam kawałek podkoszulka i obwiązałam nim dłoń. Skąd ta starucha ma tyle siły?! Faj w tym czasie wyjęła mały scyzoryk z fartuszka i rozdarła sofę. Z jej wnętrzności wyjęła butelkę z wodą. Odkręciła ją i czekała na mój ruch.
- Widzę, że Belial cie hojnie obdarował. - stwierdziła Faj.
To nie Belial! przekazałam jej w myślach. Chciałam znów się na nią rzucić, ale ona ochlapała mnie wodą...
Na moich dłoniach i policzkach zaczęły się robić czerwone plamy od kropli tego płynu. Paliły nie miłosiernie. Skuliłam się na podłodze. Przez zaciśnięte zęby jęczałam z bólu. Po policzkach zaczęły mi płynąc słone łzy, które jeszcze bardziej pogarszały sprawę.
Co to do cholery jest?!
Faj uklękła mnie przy i wyszeptała mi do ucha:
- To jest woda święcona. Zawsze warto mieć jakąś ochronę przed nieczystymi duszami.
Dziesięć minut później siedziałam związana i zakneblowana na podłodze. Podczas, gdy ja przechodziłam tortury, sprzątaczka znalazła sznur i zrobiła to. Siedziała teraz na przeciw mnie z wodą święcona w ręku. Czekała spokojnie, aż się uspokoję. Nagle rozbrzmiał dzwonek na pierwszą lekcje.
Co za szkoda. Tak dobrze się nam gadało, ale muszę iść. Rozwiąż mnie głupia śmiertelniczko.
Na te słowa Faj zaśmiała się złowieszczo i powiedziała:
- A miałam taką nadzieje, że po zakneblowaniu wreszcie się zamkniesz! I spokojnie, usprawiedliwię cię. - puściła oczko. - Widzę, że Fabian nie próżnował przy wyborze bransoletki.
Spojrzałam na nią zaciekawiona.
Skąd wiesz o...
- Posłuchaj mnie. - przerwała mi myśl i głos pani Faj, suchy i cichy, zmienił się na wysoki i szybki. - Widziałam, jak na niego patrzysz. Fabian to pogromca demonów i wszystkiego co złe. Więc, chyba nie sądzisz, że po tym, jak się dowie kim jesteś, zechce się w ogóle odezwać do ciebie?  Znam go od osiemdziesięciu pięciu lat i uwierz mi, że nie. Ale za to na pewno posmakujesz smaku Piórka. Nazwał tak swój miecz ze względu na jego lekkość.
Kim ty jesteś, skoro tyle o nim wiesz?
Fałszywa Faj chwyciła się za skórę pod szyją i zaczęła ją ściągać.  Wyglądało to okropnie, jednak to co było pod nią było...
Po mimo iż widziałam już siebie w postaci demona, ten widok był jeszcze bardziej szokujący. Fałszywa sprzątaczka miała okrągłą twarz pokrytą brązowym futrem. Oczy miała dwa razy większe niż ludzkie, a zamiast źrenic miała szpileczki. Jednak najbardziej przerażający był ich kolor - jaskrawo żółty. W miejscu gdzie powinna mieć włosy wystawały szpiczaste uszy. Typowa kocia głowa. Lecz kiedy otworzyła pysk przeraziłam się. Setki ostrych, jak brzytwa cieniutkich kiełków. Po środku nich znajdował się wężowy język.
- Kaji sssszklisz alitossssz - wysyczała przez zęby.
Jej ręce i nogi zaczęły się wydłużać, kurczyć w szerz i pokrywać futrem. Dłonie i stopy zmieniły się w kocie łapki. Spod fartuszka wyrósł długi na dwa metry ogon, zakończony grzechotką, jak u węża. Zrzuciła z siebie ubrania. Przede mną stała w pełnej okazałości kobieta-kot.
- Jak dobrze znów być ssobą. Twoja ssstara sssprzątaczka od kilku dni leży zagrzebana w ziemi. Ja jestem Ciapka...
Ciapka? Zaczęłam się śmiać. Przeszkadzał mi trochę sznur na moich ustach. Czułam, jak mocno ociera się o kąciki warg, ale nie mogłam się powstrzymać.
Aż tak bardzo rodzice cie nienawidzili? Hahahhaha.
Wąsiki na twarzy Ciapki momentalnie się wyprostowały w poziomie.
- Fabian mnie tak nazwał, kiedy mnie znalazł. Mieliśśśmy wtedy po pięć lat. Rodzice i moje rodzeńssstwo zostało zamordowane przez wilkołaki. Z pomocą leśśśnych driad udało mi sssię uciec przed nimi. Pewnego dnia ssspotkałam Fabiana na ssswojej drodze. Złowił dla mnie dwa pssstrągi i od tamtej chwili zaczęła sssię nasza przyjaźń. Kiedy ssskończyliśmy osssiemnaście lat chciałam wyznać mu, że go kocham...
Wzruszające. - powiedziałam to z obrzydzeniem.
Spojrzała na mnie tymi żółtymi ślepiami i znów opryskała mnie wodą święconą. Dopiero co czerwone plamy zniknęły i znów zaczęły się pojawiać. Powrócił ból i pieczenie. Ciapka odczekała kilka minut, aż przestane się wić z bólu i kontynuowała opowieść:
- Już miałam mu to powiedzieć, kiedy on ośśświadczył mi, że wssstępuje do TSA. Myśśślałam, że ssserce mi pęknie. Wyobraź sssobie, że twój najlepszy przyjaciel ośśświadcza, że idzie zabijać takich, jak ty. A bo ty pewnie nie wiesz, że w Welfix toczy sssię wojna.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli to przeczytałaś/przeczytałeś pozostaw komentarz, bardzo mnie to motywuje. :)

6 komentarzy:

  1. Oooo....
    Ciapka :D Prawie padłam ze śmiechu jak to czytałam :D
    Czekam na next i weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Robi się ciekawiej :* I to mroczne imię - Ciapka. Dam tak na drugie imię mojemu kotu, na pierwsze ma Behemoth więc będzie pasować xd
    Czekam na next'a i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne imie dla kota :D ja kiedyś miałam Lucyfera ;3 i dziękuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialna historia :) Już nie mogę się doczekać, co dalej. Super. Ciapka <3 Weny ;)
    czernnocy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń