Kaim
Naciskałem jej klatę piersiową w nadziei, że serce
zacznie pracować. Ostatnia szansa. Nagle usłyszałem *chrup*. Używałem tyle
siły, że nawet nie pomyślałem, że mógłbym połamać jej żebra. Pomimo tego nie
przestawałem. Seriel opierał się o drzewo ze spuszczoną głową. Powiedział mi,
żebym pozwolił jej w spokoju umrzeć, lecz kiedy kazałem mu postawić się mojej
sytuacji, zamknął się. Po trzydziestu uciśnięciach, nachyliłem się i
wdmuchiwałem powietrze w jej płuca. Wciąż zero oznak życia. Już miałem zacząć
od nowa, kiedy zaczęła kaszleć. Przewróciłem ją na obok, żeby cała woda z niej
wyleciała.
Oddychała nie równo i szybko, jednak najważniejsze
było to, że żyje. Martwiło mnie jednak to, że była lodowata. Temperatura
demonów zawsze wynosi około 40-42 stopni Celcjusza. Okryłem ją peleryną Seriela
i wziąłem na ręce. Musieliśmy iść dalej, a wiedząc, że Mara żyje mogłem w
spokoju podróżować.
Lecieliśmy kilka godzin nisko nad ziemią, żeby patrole
z powietrza nas nie wypatrzyły. Zatrzymaliśmy się dopiero, kiedy księżyc był
wysoko na niebie. Schowałem się z Marą za najbliższym drzewem, a Seriel poszedł
zapukać do karczmy.
-
Są wole pokoje? - spytał.
-
Nie ma żadnych wolnych -powiedział karczmarz- a nawet jakby były, nie dał bym.
Zakapturzonych nie przyjmuje. Kto wie, jakie zbrodnie chowasz pod tym
przebraniem.
Po
tych słowach z hukiem zamknął drzwi. Seriel z grymasem wściekłości przyszedł
pod drzewo.
-
Mam już tego dość Kaim. Oddaj ją pod jakąś opiekę i wróćmy do zamku. Chcę już
odzyskać Trine... – narzekał.
-
A ja Mare i wiesz co? Wrócimy do zamku we trójkę.
-
Oszalałeś? Jak zobaczą jej skrzydła to albo będą kazali ją zabić albo posłużą
się nią, jako kartą przetargową.
-
O czym ty mówisz?
-
Znasz przecież swojego ojca. Będziesz musiał zrobić to czego chce w zamian za
podtrzymywanie jej przy życiu.
-
Może i masz racje, ale mam pewien plan.
***************************************************************************************
Mara
Cmentarz już dawno poszedł w zapomnienie. Teraz
znajdowałam się przed ogromnym domem. Drzwi frontowe były zrobione z czarnego
drewna. Klamka była koloru jasnego srebra. Również ze zmianą scenerii zmienił
się mój wygląd. Z pleców wystawały mi
czarne skrzydła z pojedynczym kolcem. Wyprostowałam je, by zobaczyć, jak
bardzo są wielkie.
Wcisnęłam guzik dzwonka i do moich uszu dobiegł
dźwięk, jakby ktoś grał na gitarze elektrycznej. Po chwili drzwi rozpostarły
się na całą szerokość. Po środku nich stał wysoki mężczyzna. Miał duże, szaroniebieskie
oczy z czerwonymi pentagramami w źrenicach. Usta wykrzywione w podkówkę,
wskazywały na to, że cieszy go moja obecność. Włosy miał długie, czarne
związane w kucyk. Tego samego koloru była jego kozia bródka. Na sobie miał
długie, granatowe jeansy oraz czerwoną koszule w kratę. Ruchem ręki zaprosił mnie do środka i powiedział
niskim głosem:
-
Zapraszam.
Pomimo
tego iż go nie znałam, a tym bardziej jego zamiarów, weszłam. Wnętrze budynku
było urządzone współcześnie. Wielki plazmowy telewizor wisiał na prawo ode
mnie. Pod nim stała skórzana sofa na 5-6 osób, a pomiędzy nimi mały, szklany
stoliczek. Na wprost mnie stał ogromy czarny fortepian. Na lewo była kuchnia.
Wyglądała, jak milion dolarów i pewnie tyle kosztowało urządzenie jej.
Gospodarz zaprowadził mnie do sofy. Usiadłam
grzecznie, a on poszedł do kuchni. Przyniósł mi szklankę z krwią. Wzięłam łyk.
Jeszcze takiej nie piłam. Smakowała, jak zwykła, gdyby nie posmaczek róży.
Zamach też był inny. Jakby połączenie spalonej skóry i róży. Wydaje się okropne
połączenie, ale to naprawdę ładnie pachnie.
-
Z kogo to? - spytałam.
Kącik
jego ust lekko się uniósł.
-
Z twojego kolegi Kaim'a. Sam mi ją podarował.
Zdziwiłam
się odpowiedzą, ale nie sprzeciwiałam się. Wzięłam jeszcze kilka łyków, aż
szklana pozostała pusta. Nagle w mojej głowie pojawił się nie wyraźny obraz
Kaim'a w lesie. Zamknęłam na chwile oczy, by to minęło. Kiedy zwidy minęły,
gospodarz znów się odezwał:
-
Schowaj skrzydła.
-
Jak?
-
Wystarczy, że pomyślisz.
W
głowie miałam swoją sylwetkę ze skrzydłami. Musiałam wyglądać pięknie. Później
bez skrzydeł. Teraz byłam taka zwyczajna. Nic mnie nie wyróżniało od
pozostałych. Kiedy odwróciłam się do tyłu, zobaczyłam za sobą tylko oparcie
sofy.
**************************************************************************************
Kaim
-
Jesteśmy już prawie w zamku, a ona nadal ma skrzydła! Mówiłeś, że masz plan. –
narzekał Seriel.
-
Bo mam. - powiedziałem. - Podaj mi sztylet.
-
Co ty chcesz zrobić? – spytał zaskoczony.
-
Daj mi ten cholerny sztylet!
Seriel
ze strachem w oczach podał mi go. Przez chwile wpatrywałem się w swoje odbicie
w ostrzu. Miałem wielkie, czarne wory pod oczami, co świadczyło o moim głodzie.
Seriel też nie wyglądał najlepiej. Od wielu godzin byliśmy w ciągłym ruchu, bez
chwili na krew. Szybkim ruchem przeciąłem sobie żyły na nadgarstku i
przyłożyłem go do ust Mary. Większość krwi rozlewała się po jej ustach, ale
pozostała część wleciała do ust. Drugą ręką uniosłem jej głowę, żeby płyn
poleciał do gardła.
-
Co... Co ty wyprawiasz?! - oburzył się nagle Seriel.
-
Jeśli zwykła krew pobudza, co wyobraź sobie co się stanie, kiedy napije się
demonicznej krwi. - odpowiedziałem.
Nagle
usta Mary się poruszyły. Ustawiła je tak, jakby chciała pocałować mój
nadgarstek. Lekko otworzyła oczy. Miała je całe zamglone. Ale jedno było pewne.
Ona żyje. I znów zamknęła swoje piękne oczka.
Nachyliłem
się nad jej głową. Usta miałem przy jej uchu i powiedziałem:
-
Schowaj skrzydła, wystarczy, że pomyślisz.
Wstałem
i miałem nadzieje, że to poskutkuje. Nagle skrzydła Mary zwinęły się za jej
plecami i znikły. Rozpierała mnie duma z tego czego właśnie dokonałem.
-
Kaim... jak? - spytał z niedowierzaniem Seriel.
-
Mówiłem, że demoniczna krew ją rozbudzi. - odpowiedziałem z wielkim uśmiechem
na twarzy.
Po całej tej akcji ruszyliśmy do królestwa. Po drodze
ukradliśmy kilka rzeczy, między innymi: kocyk, suknie, jedzenie i biżuterie.
Seriel pomógł mi zdjąć z Mary zakrwawione ubranie. Przyznam, że ma przepiękne i
umięśnione ciało. Jednak mój przyjaciel szybko pozbawił mnie tych widoków,
nakazując mi ją ubrać. Założyliśmy jej srebrny naszyjnik, składający się z
połączonych ze sobą okręgów i srebrne kolczyki kuleczki. Chciałem założyć
jeszcze pierścionki, ale miała już dwa. A raczej zwinięte katany. W Serielu
odezwał się nagle talent fryzjerski i zaplótł Marze kłosa. Na koniec otuliłem
ją kocem i wziąłem na ręce.
Strażnik bramy od zamku od razu mnie rozpoznał. Trąbką
dał znać, że "książkę powrócił". Słyszałem tą melodie już dwa razy i
zawsze powtarzałem sobie, że nigdy więcej. Muszę popracować nad swoimi
obietnicami. Ubrany w srebrną zbroje Urel, prowadził nas do króla. Po drodze
kilka dam i urzędników skłaniało mi się i mówili "Jak to dobrze, że
wróciłeś książę" albo "Martwiliśmy się książkę, mam nadzieję, że już
nas nigdy nie opuścisz". Beznadziejne wykute na pamięć formułki. Żadne z
nich mnie ani nie lubiło, a co dopiero kochało.
Od dziecka
sprawiałem problemy w królestwie. Mój były nauczyciel szermierki Adwel lubił
się nade mną znęcać, kiedy miałem pięć lat. Był również księgowym w zamku,
zajmował się liczeniem kasy czy coś. No ale wracając, w odwecie podpaliłem
wszystkie ważne papiery i ukradłem około tysiąc sztuk złota. Pomogła mi moja
przyjaciółka, Calena. Ojciec oskarżył Adwela o pozbywanie się dokumentów, co
miało na celu wzbogacenie się. Później przez tydzień podziwiałem, jak jego
zwłoki dyndały na środku runku.
W sali tronowej nie było nikogo. Tylko pusty tron. Był
on wykonany z mieszaniny każdego z metali. Oparcie stanowiły potężne skrzydła o
wysokości czterech metrów. Siedzenie i podpórki wyłożono zielonym aksamitem.
Wokół niego znajdował się żółty dywan. Po kilku minutach ojciec obdarzył nas
swoją obecnością, a wraz z nim około dwudziestu gwardzistów.
-
W końcu przybyłeś. - powiedział król.
-
Miałem to samo powiedzieć o tobie. - odparłem. - A teraz wypuść Trinę, tak jak
to zawarłeś w umowie z Serielem. - wskazałem na niego głową.
-
A co... z tym? - pokazał palcem na obwiniętą kocem Marę, a na twarzy pojawił mu
się grymas obrzydzenia.
-
To jest moja... przyjaciółka. Pomogła mi tu dotrzeć. Niestety po drodze
zostaliśmy zaatakowani i ratując mi życie, poświęciła swoje zdrowie. Proszę,
pozwól mi ją zanieść do Fretyka.
-
No nie wiem. - zaczął grymasić król rozsiadając się na tronie. - Co będą miał w
zamian?
-
Mnie. Stanę się synem, jakiego zawsze chciałeś. - odpowiedziałem z pogardą.
-
Miałem go! A ty go zabiłeś! - wykrzyknął na całą sale.
-
Jak możesz mi to znowu wypominać! Minęło tyle czasu, a ty nawet nie odwiedziłeś…
-
Dość! Wyleczcie ją i wypuście.- ruchem ręki nakazał gwardziście, aby zabrał mi
Mare. - Trine macie oddać temu siwemu pomyleńcowi.
Kiedy
rycerz przyszedł, aby odebrać mi Mare, poczułem niepewność. Nie chciałem
wypuszczać jej z rąk, ale musiałem. Podałem ją gwardziście.
-
Tylko delikatnie z nią. – nakazałem.
-
Tak jest książę.
Odprowadziłem ich wzrokiem, aż znikli za drzwiami.
Zaraz potem do sali wszedł rycerz prowadzący Trine. Miała wielkie wory pod
oczami i wyglądała, jak totalny wrak człowieka. Kiedy tylko zobaczyła Seriela
na jej twarzy zagościł uśmiech. Król ruchem palca nakazał puszczenie anielicy.
Ta rzuciła się na szyje wilkowi i namiętnie się pocałowali.
-
A teraz wynocha! - rozkazał władca.
Zostałem
sam z ojcem, no i oczywiście jego straż. Nagle pstryknął palcami i do sali
weszła... Calena.
------------------------------------------------------------------------------------------------Jeśli to przeczytałaś/przeczytałeś pozostaw komentarz, bardzo mnie to motywuje. :)
Co sądzicie o pojawieniu się nowej postaci, czyli Caleny?
CO?! Co planuje ten powalony król....?
OdpowiedzUsuńJak dla mnie Calena, jest i będzie zdrajczynią.... Mam takie przeczucia, nie wiem czemu ... ;P
Oczywiście czekam na więcej przygód Mary i Kaima ;)
Czekam na next i weny ;)
Król ma bardzo złe zamiary, tylko mogę powiedzieć :/ co do zamiarów Caleny się jeszcze zastanawiam, ale nie będzie ona pozytywną postacią ;)
UsuńO...długo mnie nie było...
OdpowiedzUsuńA tu...takie rzeczy się dzieją...
Rozdział jak zawsze pełen akcji i dobitnie wciągający :)
Popieram Paczi,jeśli chodzi o Calenę i przygody Mary i Kaima :)
Pozdrawiam i życzę potoku weny!
Dziękuję :D mam nadzieje, że następny rozdział szybko się pojawi
Usuń