wtorek, 24 listopada 2015

Księga II section II

Kaim
Naciskałem jej klatę piersiową w nadziei, że serce zacznie pracować. Ostatnia szansa. Nagle usłyszałem *chrup*. Używałem tyle siły, że nawet nie pomyślałem, że mógłbym połamać jej żebra. Pomimo tego nie przestawałem. Seriel opierał się o drzewo ze spuszczoną głową. Powiedział mi, żebym pozwolił jej w spokoju umrzeć, lecz kiedy kazałem mu postawić się mojej sytuacji, zamknął się. Po trzydziestu uciśnięciach, nachyliłem się i wdmuchiwałem powietrze w jej płuca. Wciąż zero oznak życia. Już miałem zacząć od nowa, kiedy zaczęła kaszleć. Przewróciłem ją na obok, żeby cała woda z niej wyleciała.
Oddychała nie równo i szybko, jednak najważniejsze było to, że żyje. Martwiło mnie jednak to, że była lodowata. Temperatura demonów zawsze wynosi około 40-42 stopni Celcjusza. Okryłem ją peleryną Seriela i wziąłem na ręce. Musieliśmy iść dalej, a wiedząc, że Mara żyje mogłem w spokoju podróżować.
Lecieliśmy kilka godzin nisko nad ziemią, żeby patrole z powietrza nas nie wypatrzyły. Zatrzymaliśmy się dopiero, kiedy księżyc był wysoko na niebie. Schowałem się z Marą za najbliższym drzewem, a Seriel poszedł zapukać do karczmy.
- Są wole pokoje? - spytał.
- Nie ma żadnych wolnych -powiedział karczmarz- a nawet jakby były, nie dał bym. Zakapturzonych nie przyjmuje. Kto wie, jakie zbrodnie chowasz pod tym przebraniem.
Po tych słowach z hukiem zamknął drzwi. Seriel z grymasem wściekłości przyszedł pod drzewo.
- Mam już tego dość Kaim. Oddaj ją pod jakąś opiekę i wróćmy do zamku. Chcę już odzyskać Trine... – narzekał.
- A ja Mare i wiesz co? Wrócimy do zamku we trójkę.
- Oszalałeś? Jak zobaczą jej skrzydła to albo będą kazali ją zabić albo posłużą się nią, jako kartą przetargową.
- O czym ty mówisz?
- Znasz przecież swojego ojca. Będziesz musiał zrobić to czego chce w zamian za podtrzymywanie jej przy życiu.
- Może i masz racje, ale mam pewien plan.
***************************************************************************************
Mara
Cmentarz już dawno poszedł w zapomnienie. Teraz znajdowałam się przed ogromnym domem. Drzwi frontowe były zrobione z czarnego drewna. Klamka była koloru jasnego srebra. Również ze zmianą scenerii zmienił się mój wygląd. Z pleców wystawały mi  czarne skrzydła z pojedynczym kolcem. Wyprostowałam je, by zobaczyć, jak bardzo są wielkie.
Wcisnęłam guzik dzwonka i do moich uszu dobiegł dźwięk, jakby ktoś grał na gitarze elektrycznej. Po chwili drzwi rozpostarły się na całą szerokość. Po środku nich stał wysoki mężczyzna. Miał duże, szaroniebieskie oczy z czerwonymi pentagramami w źrenicach. Usta wykrzywione w podkówkę, wskazywały na to, że cieszy go moja obecność. Włosy miał długie, czarne związane w kucyk. Tego samego koloru była jego kozia bródka. Na sobie miał długie, granatowe jeansy oraz czerwoną koszule w kratę. Ruchem ręki zaprosił mnie do środka i powiedział niskim głosem:
- Zapraszam.
Pomimo tego iż go nie znałam, a tym bardziej jego zamiarów, weszłam. Wnętrze budynku było urządzone współcześnie. Wielki plazmowy telewizor wisiał na prawo ode mnie. Pod nim stała skórzana sofa na 5-6 osób, a pomiędzy nimi mały, szklany stoliczek. Na wprost mnie stał ogromy czarny fortepian. Na lewo była kuchnia. Wyglądała, jak milion dolarów i pewnie tyle kosztowało urządzenie jej.
Gospodarz zaprowadził mnie do sofy. Usiadłam grzecznie, a on poszedł do kuchni. Przyniósł mi szklankę z krwią. Wzięłam łyk. Jeszcze takiej nie piłam. Smakowała, jak zwykła, gdyby nie posmaczek róży. Zamach też był inny. Jakby połączenie spalonej skóry i róży. Wydaje się okropne połączenie, ale to naprawdę ładnie pachnie.
- Z kogo to? - spytałam.
Kącik jego ust lekko się uniósł.
- Z twojego kolegi Kaim'a. Sam mi ją podarował.
Zdziwiłam się odpowiedzą, ale nie sprzeciwiałam się. Wzięłam jeszcze kilka łyków, aż szklana pozostała pusta. Nagle w mojej głowie pojawił się nie wyraźny obraz Kaim'a w lesie. Zamknęłam na chwile oczy, by to minęło. Kiedy zwidy minęły, gospodarz znów się odezwał:
- Schowaj skrzydła.
- Jak?
- Wystarczy, że pomyślisz.
W głowie miałam swoją sylwetkę ze skrzydłami. Musiałam wyglądać pięknie. Później bez skrzydeł. Teraz byłam taka zwyczajna. Nic mnie nie wyróżniało od pozostałych. Kiedy odwróciłam się do tyłu, zobaczyłam za sobą tylko oparcie sofy.
**************************************************************************************
Kaim
- Jesteśmy już prawie w zamku, a ona nadal ma skrzydła! Mówiłeś, że masz plan. – narzekał Seriel.
- Bo mam. - powiedziałem. - Podaj mi sztylet.
- Co ty chcesz zrobić? – spytał zaskoczony.
- Daj mi ten cholerny sztylet!
Seriel ze strachem w oczach podał mi go. Przez chwile wpatrywałem się w swoje odbicie w ostrzu. Miałem wielkie, czarne wory pod oczami, co świadczyło o moim głodzie. Seriel też nie wyglądał najlepiej. Od wielu godzin byliśmy w ciągłym ruchu, bez chwili na krew. Szybkim ruchem przeciąłem sobie żyły na nadgarstku i przyłożyłem go do ust Mary. Większość krwi rozlewała się po jej ustach, ale pozostała część wleciała do ust. Drugą ręką uniosłem jej głowę, żeby płyn poleciał do gardła.
- Co... Co ty wyprawiasz?! - oburzył się nagle Seriel.
- Jeśli zwykła krew pobudza, co wyobraź sobie co się stanie, kiedy napije się demonicznej krwi. - odpowiedziałem.
Nagle usta Mary się poruszyły. Ustawiła je tak, jakby chciała pocałować mój nadgarstek. Lekko otworzyła oczy. Miała je całe zamglone. Ale jedno było pewne. Ona żyje. I znów zamknęła swoje piękne oczka.
Nachyliłem się nad jej głową. Usta miałem przy jej uchu i powiedziałem:
- Schowaj skrzydła, wystarczy, że pomyślisz.
Wstałem i miałem nadzieje, że to poskutkuje. Nagle skrzydła Mary zwinęły się za jej plecami i znikły. Rozpierała mnie duma z tego czego właśnie dokonałem.
- Kaim... jak? - spytał z niedowierzaniem Seriel.
- Mówiłem, że demoniczna krew ją rozbudzi. - odpowiedziałem z wielkim uśmiechem na twarzy.
Po całej tej akcji ruszyliśmy do królestwa. Po drodze ukradliśmy kilka rzeczy, między innymi: kocyk, suknie, jedzenie i biżuterie. Seriel pomógł mi zdjąć z Mary zakrwawione ubranie. Przyznam, że ma przepiękne i umięśnione ciało. Jednak mój przyjaciel szybko pozbawił mnie tych widoków, nakazując mi ją ubrać. Założyliśmy jej srebrny naszyjnik, składający się z połączonych ze sobą okręgów i srebrne kolczyki kuleczki. Chciałem założyć jeszcze pierścionki, ale miała już dwa. A raczej zwinięte katany. W Serielu odezwał się nagle talent fryzjerski i zaplótł Marze kłosa. Na koniec otuliłem ją kocem i wziąłem na ręce.
Strażnik bramy od zamku od razu mnie rozpoznał. Trąbką dał znać, że "książkę powrócił". Słyszałem tą melodie już dwa razy i zawsze powtarzałem sobie, że nigdy więcej. Muszę popracować nad swoimi obietnicami. Ubrany w srebrną zbroje Urel, prowadził nas do króla. Po drodze kilka dam i urzędników skłaniało mi się i mówili "Jak to dobrze, że wróciłeś książę" albo "Martwiliśmy się książkę, mam nadzieję, że już nas nigdy nie opuścisz". Beznadziejne wykute na pamięć formułki. Żadne z nich mnie ani nie lubiło, a co dopiero kochało.
 Od dziecka sprawiałem problemy w królestwie. Mój były nauczyciel szermierki Adwel lubił się nade mną znęcać, kiedy miałem pięć lat. Był również księgowym w zamku, zajmował się liczeniem kasy czy coś. No ale wracając, w odwecie podpaliłem wszystkie ważne papiery i ukradłem około tysiąc sztuk złota. Pomogła mi moja przyjaciółka, Calena. Ojciec oskarżył Adwela o pozbywanie się dokumentów, co miało na celu wzbogacenie się. Później przez tydzień podziwiałem, jak jego zwłoki dyndały na środku runku.
W sali tronowej nie było nikogo. Tylko pusty tron. Był on wykonany z mieszaniny każdego z metali. Oparcie stanowiły potężne skrzydła o wysokości czterech metrów. Siedzenie i podpórki wyłożono zielonym aksamitem. Wokół niego znajdował się żółty dywan. Po kilku minutach ojciec obdarzył nas swoją obecnością, a wraz z nim około dwudziestu gwardzistów.
- W końcu przybyłeś. - powiedział król.
- Miałem to samo powiedzieć o tobie. - odparłem. - A teraz wypuść Trinę, tak jak to zawarłeś w umowie z Serielem. - wskazałem na niego głową.
- A co... z tym? - pokazał palcem na obwiniętą kocem Marę, a na twarzy pojawił mu się grymas obrzydzenia.
- To jest moja... przyjaciółka. Pomogła mi tu dotrzeć. Niestety po drodze zostaliśmy zaatakowani i ratując mi życie, poświęciła swoje zdrowie. Proszę, pozwól mi ją zanieść do Fretyka.
- No nie wiem. - zaczął grymasić król rozsiadając się na tronie. - Co będą miał w zamian?
- Mnie. Stanę się synem, jakiego zawsze chciałeś. - odpowiedziałem z pogardą.
- Miałem go! A ty go zabiłeś! - wykrzyknął na całą sale.
- Jak możesz mi to znowu wypominać! Minęło tyle czasu, a ty nawet nie odwiedziłeś…
- Dość! Wyleczcie ją i wypuście.- ruchem ręki nakazał gwardziście, aby zabrał mi Mare. - Trine macie oddać temu siwemu pomyleńcowi.
Kiedy rycerz przyszedł, aby odebrać mi Mare, poczułem niepewność. Nie chciałem wypuszczać jej z rąk, ale musiałem. Podałem ją gwardziście.
- Tylko delikatnie z nią. – nakazałem.
- Tak jest książę.
Odprowadziłem ich wzrokiem, aż znikli za drzwiami. Zaraz potem do sali wszedł rycerz prowadzący Trine. Miała wielkie wory pod oczami i wyglądała, jak totalny wrak człowieka. Kiedy tylko zobaczyła Seriela na jej twarzy zagościł uśmiech. Król ruchem palca nakazał puszczenie anielicy. Ta rzuciła się na szyje wilkowi i namiętnie się pocałowali.
- A teraz wynocha! - rozkazał władca.
Zostałem sam z ojcem, no i oczywiście jego straż. Nagle pstryknął palcami i do sali weszła... Calena.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli to przeczytałaś/przeczytałeś pozostaw komentarz, bardzo mnie to motywuje. :)
Co sądzicie o pojawieniu się nowej postaci, czyli Caleny? 

4 komentarze:

  1. CO?! Co planuje ten powalony król....?
    Jak dla mnie Calena, jest i będzie zdrajczynią.... Mam takie przeczucia, nie wiem czemu ... ;P
    Oczywiście czekam na więcej przygód Mary i Kaima ;)
    Czekam na next i weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Król ma bardzo złe zamiary, tylko mogę powiedzieć :/ co do zamiarów Caleny się jeszcze zastanawiam, ale nie będzie ona pozytywną postacią ;)

      Usuń
  2. O...długo mnie nie było...
    A tu...takie rzeczy się dzieją...
    Rozdział jak zawsze pełen akcji i dobitnie wciągający :)
    Popieram Paczi,jeśli chodzi o Calenę i przygody Mary i Kaima :)
    Pozdrawiam i życzę potoku weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D mam nadzieje, że następny rozdział szybko się pojawi

      Usuń